niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 1.


              Wczoraj Aria ze swoim tatą wprowadziła się do nowego domu, w którym przez pożar zginęła mama dziewczyny. Przyjechali oni z Nowego Jorku..
               Aria miała pójść do  szkoły za trzy tygodnie. Nie umiała się jednak doczekać rozpoczęcia roku szkolnego. Z niecierpliwością odliczała dni.
               Dziewczyna położyła się na swoje ogromne łóżko i zaczęła się zastanawiać jak to będzie w „nowej szkole”, czy znajdzie sobie nową przyjaciółkę, z którą będą bardzo blisko i będzie mogła jej powiedzieć wszystko...
               Zastanawianie przerwał jej Tata, który wszedł do pokoju i usiadł obok niej.
             -Jak Ci się podoba ten dom?- zapytał.
            -Jest duży i piękny, ale wolałam tamten- odpowiada
            Miała racje dom był ogromny. Można by było powiedzieć że mieszała w willi... Gdy pierwszy raz weszła do nowego domu to oniemiała z wrażenia, stanęła w ogromnym salonie, był pomalowany na biało, meble były brązowe. Z dołu było widać poręcz i kilka drzwi ( jedne były z pokoju który ona sobie wybrała) które znajdowały się na pierwszym piętrze, na górę wchodziło się schodami, które zaczynały się w salonie koło kominka Przez salon wchodziło się do kuchni, która była o wiele mniejsza od salonu, ale i tak była duża... z Kuchni wychodziło się do ogródka... Dom był trzy piętrowy na trzecim pietrze był strych.
             Tata zauważył pudła i walizki leżące na podłodze i zadał drugie pytanie:
             - Nie rozpakowałaś się jeszcze?
             - Wczoraj byłam wykończona podróżą i poszłam spać... Dzisiaj nie miałam czasu. Właśnie miałam zamiar zacząć, ale rozproszyły mnie moje myśli. - odpowiedziała i zeszła z łóżka i klęknęła przy jednych z pudeł.
            - Pomóc Ci?- zaproponował
            - Nie dziękuje, poradzę sobie sama. - Odpowiedziała .
            Tatuś wyszedł, a ona zaczęła wyciągać przedmioty z najmniejszego pudła. Był tam aniołek, który należał kiedyś do jej mamy, położyła go na pustą półkę, na którą później dała też kilka książek, ramkę ze zdjęciem, na którym była ona i jej najlepsze przyjaciółka. Na półce znajdowały się już coraz więcej rzeczy między innymi kilka porcelanowych figurek...
            Kiedy już rozpakowała pierwsze pudełko zabrzmiał dzwonek do drzwi... Aria z ciekawości wychodzi z swojego pokoju i podchodzi do poręczy. Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Dziewczyna nigdzie nie widziała taty, „a może tatuś jest w piwnicy i nie słyszy dzwonka... Otworzę drzwi” pomyślała i zeszła po schodach na dół, i otwarł drzwi, przed nią stałą dziewczyna, chyba w tym samym wieku co ona, trzymała w ręku koszyk z jakimiś słodyczami, czy czymś tam..
              - Witam w sąsiedztwie- powiedziała nieznajoma.
              - Witam ! Wejdź. - zaproponowała Aria.
              - Ok.. Dziękuje. Oto koszyk dla nowych sąsiadów.- dziewczyna podała jej koszyk.
              - Dziękuję. Nie trzeba było..- położyła koszyk na stoliku w salonie.- Usiądź!- Dziewczyna usiadła na sofie. Nagle zjawił się Tata Arii..
              - Dzień dobry!- Nieznajoma wstaje w wersalki i podaje rękę mężczyźnie
              -Witaj!- odpowiada zdziwiony ojciec.
              -Jestem Jessica, mieszkam naprzeciwko.
              - Nazywam się Patrick Bond- przedstawił się mężczyzna- a to moja córka Aria.- wskazał na nią.
              - Hmm. Aria bardzo ładne imię.- powiedziała- a to jest skrót od jakiegoś imienia czy pełne imię?
             - Aria to skrót od Adrianny- powiedziała
             -Nie spotkałam się nigdy z takim imieniem..
             -Zrobić Ci coś do picia??- zaproponował
            - Nie dziękuję. Wpadłam się tylko przywitać. Posiedziałabym dłużej ale muszę dokończyć kosić trawę.
            - Rozumiem. - powiedział- może kiedy indziej być do nas wpadła, z twoimi rodzicami? Z chęcią bym ich poznał.
            - Mama z na pewno z chęcią by przyszła. Przekażę jej. - odpowiada.
            - To dobrze. A... - Aria chciała spytać a co z jej tatą, ale nie skończyła zdania bo pomyślała co by było gdyba od niej ojciec nie żył lub nie mieszkał z Nią
            -Już muszę iść- Jessica podeszła do drzwi, a Aria jej otworzyła. - Może byś miała czas dzisiaj po południu? Oprowadziłabym Ciebie po okolicy.
            - Czas się znajdzie.
            - To super o której mam po Ciebie przyjść ?
            - Może coś koło 15.00 ?
            - Mi pasuje. To jesteśmy umówione. Pa.- powiedziała i zaczęła powoli oddalać się.
            -Bay.
           Zamknęła drzwi i poszła do swojego pokoju dalej się rozpakowywać. Wzięła jedną z walizek z ubraniami i poszła do swojej garderoby lub jak ona to nazwała ” Room for clothes”czyli po Polsku „pokój dla ubrać”, który był prawie tak duży jak jej pokój Po kolei każdą bluzkę wieszała na osobnym wieszaku, gdy skoczyła z bluzkami zabrała się za spodnie, później wieszała sukienki. Mała tego wszystkiego bardzo dużo, ale i tak nie zapełniła wszystkich wieszaków.
            Poszła do kuchni zobaczyć, co z obiadem. Tata akurat nakładał za talerze jedzenie.
           - Właśnie chciałem po Ciebie iść, ale jak już przyszłaś to siadaj do stołu- powiedział jej. Ona usiadła na krześle a on je przysunął bliżej stołu i usiadł na przeciwko niej.
          Gdy skończyli jeść Aria zaczęła zmywać, tata zaś wycierał. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek była punkt 15.00. Dziewczyna poszła otworzyć drzwi. Przed domem stała Jessica z dużym czarnym psem.
        -Cześć.- przywitała się Aria
        -Cześć . Chyba nie będzie Ci przeszkadzać, że Azor pójdzie z nami? - zapytała.
        - Nie. Lubię psy. - odpowiedziała
        - To idziemy ??
        - Zaczekaj chwilkę, muszę poinformować tatę, że idę z Tobą i Azorem na dwór.
        -Ok
        Poinformowała go i wyszły z psem na spacer. Krajobraz był piękny, dużo drzew, i pagórków oraz dużo zielonej trawy. Wszystko jej się to podobało. Dziewczyny przez pewna chwilę szły w milczeniu
         - Jak Ci się tu podoba??- Przerwała ciszę Jessica.
         - Jest naprawdę pięknie. Tyle tutaj zielonego. - Szczerze mówi swoje zdanie. Nie wspomniała o tym , ze mieszkała tu wcześniej
         - A gdzie wcześniej mieszkałaś- Zadała pytanie Jessie.
         - W Nowym Jorku.
         - Na serio? Nigdy w życiu bym tak nie pomyślałam, nie słyszę akcentu.
         - Naprawdę , a akcentu amerykańskiego nie mam gdy mówię po polsku bo mnie rodzice uczyli tego języka odkąd tylko się nauczyłam mówić.
         - Rodzice??- powiedziała chociaż nie chciała tego słowa wypowiedzieć.
         - Tak, dlaczego pytasz?
         - Nie chciałam tego powiedzieć. Myślałam że masz tylko tatę?
         -Bo mam tylko go.
         - Rozwiedli się czy co??
         Aria nie lubiła kiedy ktoś zaczynał temat o jej mamie, wiec zignorowała pytanie.
        - Przepraszam, że zadałam te pytanie, ja też nie lubię kiedy ktoś pyta o mojego tatę.
        - Nic się nie stało. Kiedyś Ci powiem wszystko, ale nie dzisiaj.
        - Też ci kiedyś powiem wszystko.
       Dalej znowu szły w Milczeniu. Przeszły chyba trzy kilometry.
       - Może się już wrócimy?- zaproponowała Jessica.
       - Lepiej tak zróbmy
       - Jak długo myśmy szły??- zapytała
       - chyba z godzinkę- odpowiedziała Aria podziwiając krajobraz. Czuła się jak w górach. wyobraźnia wymyśliła miejsce gdzie może się znajdować. Zrobiła to właśnie teraz, zatrzymała się i wyobraziła sobie że jest ja szczycie góry.
         - Co ty wyrabiasz?
         - Wyobrażam sobie, że jestem na szczycie góry.
         Podeszła do nich jakaś dziewczyna o długich blond włosach. Była wysoka, ale nie większa od Arii.
          -Hejka!- przywitała się.
          -Cześć! Aria to Kara. Kara to Aria.- przedstawiła je sobie
          - Hej!- Powiedziała Aria
          - Przeprowadziłaś się do tego wielkiego domu na przeciwko Jessie?- Zapytała Kara.
          -Tak.
          W tym momencie zadzwonił telefon Arii. Telefon był od Taty.
          - Słucham.- powiedziała do Telefonu.
          - Kiedy będziesz z domu?- zapytała
          - Za jakąś godzinkę powinnam być w domu.
          - Ok.
          -Pa
         -Bay- Dziewczyna schowała telefon do kieszeni                                                                                
         - Musze iść już do domu – poinformowała koleżanki
         -Spoko. To idziemy. Azor też już jest zmęczony
         - Idę z wami- powiedziała Kara i poszły inną drogą niż przyszły.
         - Macie jakieś plany na jutro po południu?- Zaciekawiła się Kara.
         - Ja nie, ale nie mogę mówić za Arię- Odpowiedziała na pytanie Jessie.
        Adrianna zaczęła się zastanawiać, czy ma jutro czas. Przypomniało jej się o trasie Motocrossowej, którą widziała podczas dzisiejszego spaceru, miała wielką ochotę ją wypróbować, ale wstydziła się swojego hobby.
        - Na popołudnie mam już plany- powiedziała po chwili zastanowienia.
        - Ok. skoro masz już plany to chyba nici z mojego planu.
        - Planu?- Zapytała zdziwiona Jessica kiedy Aria już była w domu
        - Tak, planu. Słyszałam od jakiegoś czasu, że Ada ma się tutaj z powrotem wprowadzić, więc chciałam jej zrobić miłą niespodziankę, ale skoro ona ma już plany, to trzeba będzie to wszystko przesunąć. Tylko na kiedy?
         - Moment, moment... Chwila... Ada? Z powrotem wprowadzić??
         - Ada do skrót od Adrianny.
         - Na pewno ?? przecież ona się przedstawia jako Aria, nie Ada. Nie odpowiedziałaś na moje drugie pytanie.
         -Ona mieszkała w tym miasteczku kiedy była mała, jako pięciolatka przeprowadziła się do Nowego Jorku.
         - A skąd ty to wszystko wiesz??
         - Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Straciłyśmy później kontakt ze sobą.
        Dziewczyny pożegnały się i każda poszła w inną stronę.


          Aria poszła do garażu sprawdzić czy jej motor jest sprawny. Silnik wyglądał dobrze, układ napędowy i hamulcowy też. Reszta była na sto procent był sprawna. Jutro będzie mogła wypróbować ten tor. Kiedy była zajęta motorem to do garażu wszedł jakiś wysoki koleś. Miał na całej lewej ręce jakiś dziwny rękaw, który wyglądał na opaskę uciskową . Na twarzy z lewej strony koło ucha dużą bliznę. Wyglądał na co najmniej osiemnastkę. Dziewczyna patrzała na niego, zastanawiając się skąd go zna. Poczuła jakby świat wokół niej się zatrzymał.
           - Nie poznajesz mnie, prawda??- Zagadał ją. Ona pokiwała głową.- Wielka szkoda. Jestem Mateusz. Przyjaźniliśmy się przed pożarem.
           Ada nie nie wiedziała co na powiedzieć. Nie pamiętała go. Starała się zapomnieć wszystko co było przed tym strasznym zdarzeniem, które wywróciło jej życie do góry nogami. Przypomniało jej się o bransoletce, którą miała teraz na ręce na niej była zawieszka, przedstawiała ona wilka, był ze szczerego złota. Mateusz wyjął z kieszeni klucze do nich była zawieszona ta sama zawieszka co ona ma, pokazał ją.
          - Widzisz mam taką samą.- Powiedział z myślą, że Aria sobie coś przypomni.
          - Prze.. przepraszam- wykrztusiła te słowo z trudem. Ale on się nie poddał, zdjął z ręki niby rękaw, dziewczyna oniemiała. Na ręce miał wielką bliznę, która była spowodowana przez poparzenie czymś. Przed oczami miała jedno zdarzenie: pożar. Widziała jak pożar się zaczął, był u niej jej przyjaciel, ojciec gdzieś pojechał, czyli została z mamą. Ognień pojawił się znikąd. Aria nie miała sił uciekać, chciała zostać z mamą. Mateusz poparzył się w twarz i rękę, kiedy wynosił ją nieprzytomną z płonącego domu na rękach. Jej mama niestety nie zdążyła wyjść. Aria obudziła się w szpitalnym łóżku...
          Dziewczyna rzuciła się natychmiast na szyję chłopaka, wtulona w niego zaczęła płakać. Zrozumiał że przypomniała sobie wszystko. Odwzajemnił uścisk. Przytulali się przez dłuższą chwilę. Bardzo jej się to podobało, nie chciała żeby to się skończyło. Gdy się uspokoiła Mateusz ją puścił, ale ona nie chciała, dalej była zawieszona na jego szyi, jak jakiś rzep.
         - Ok. Już dobrze?
         - Jeśli powiem ze jest dobrze to będę musiała ciebie puścić.- Nic na to nie powiedział tylko z powrotem objął ją w pasie.
         - Jeśli twój tata tu wejdzie to ty się będziesz tłumaczyć.- powiedział po chwili.
         - Daj spokój. Chyba mogę przytulać przyjaciela, którego nie widziałam przez kilka lat.- po chwili dodała- Ok. już starczy. Ręce mnie zaczęły boleć.- Puściła go,a on ją. Stali patrząc sobie w oczy.
         - Tęskniłem za tobą bardzo – Powiedział po chwili.
         - Ja za tobą też. Cieszę się że tutaj jesteś. - odpowiedziała. Przypomniało mu się że nie ma swojego „rękawa” na ręce, to go założył, uśmiechał się do niej. W tym momencie do garaży wszedł Tata Ady, na widok chłopaka zapytał:
          - Kto to jest?
          - Tato, to jest Mateusz, przyjaciel z dawnych.- odpowiedziała.
          -Dzień dobry- Powiedział Mateusz równocześnie podając dłoń mężczyźnie.
         -Dobry. Może byś wstąpił na herbatę?- zaproponował chłopakowi.
         - Nie dziękuję, może kiedyś indziej. Ja właściwie muszę już iść.
         -Odprowadzę Cię. - zaproponowała Aria.
         -Ok. Do widzenia Panu. Miłego dnia życzę.
         -Dziękuję. Do widzenia.
        Wyszli z garażu, podchodzą do furtki. Stoli tam jakiś czas rozmawiając o wszystkim. Najpierw temat był o Nowym Jorku ( on zadawał pytania, a ona nie odpowiadała) później o zainteresowaniach, kilka razy wspomniał o tym, że musi już lecieć, bo się umówił kolegami, ale nadal zadawał pytania. Stracili poczucie czasu.
         - A na co się umówiłeś z kolegami?- Zapytała dziewczyna
         - Na Motocross.
         - O. Jak świetnie. To chyba będziesz musiał się jeszcze przebrać
         - Wiem o tym. A chcesz też jechać?
         - Z chęcią!!!- Ucieszyła się. - Ale...
         - Żadne ale- Przerwał jej. - Chłopaki Ciebie na pewno polubią. Zresztą, widziałem jak sprawdzałaś stan techniczny motoru. Proszę.
        - Sama nie wiem. - wahała się.
        -Czego nie wiesz?- zainteresował się Matti.
        - Czy powinnam jechać z tobą. Boję się. Dopiero co się tu wprowadziłam.
        - Nie powinnaś się bać. Moi kumple na sto procent Ciebie zaakceptują. Nie znają jeszcze żadnej dziewczyny, która umie sama naprawić motor. Nie daj się prosić
        - No... Nie wiem. Niech Ci będzie, pojadę.
        - To świetnie. Spotkamy się na tym rogu – wskazał ręką po bliższe skrzyżowanie. - Za 10 minut.
        - Ok.
        Rozeszli się. Aria poszła do swojej garderoby. Szukała z kartonie odpowiedniego kombinezony za Motocross. Gdy go znalazła szybko się przebrała i wyjechała motorem na ulice. Na skrzyżowaniu czekał już Mateusz. Zapalił swoją maszynę i obydwoje pojechali na trasę Motocrossową. Grupka osób czekała tam na chłopaka, który był spóźniony o pół godziny. Ada i Mateusz podjechali do nich.
         - Co tak późno stary? - Spytał go zirytowany chłopak na czerwonej Hondzie.
         - Daj spokój młody. Ty też się często spóźniasz
         - Ale nigdy o pół godziny. A kim jest ta osoba? - odezwał się chłopak na zielonej Hondzie.
         - Kompletnie zapomniałem. Chłopaki do jest Adrianna. Przyjaciółka z dziecięcych lat – Przedstawił ją- Ada to jest Toffik, Marek, Łukasz, Kamil, Patryk, Kuba, Nicolas i Daniel – Zaczął wymieniać, każdy witał się z nią, gdy padało jego imię.
         - To co jedziemy, może nie będziemy się ścigać ze względu na ślicznotkę. - zaproponował Toffik.
         - Nawet nie wiesz jak ona jeździ – zaczął ją bronić Mateusz – Może niech Aria nam pokarze na co ją stać, a później zdecydujemy, czy będziemy ścigać czy nie. Co wy na to?
        - Niech Ci będzie – zgodził się z nim chłopak. - Ślicznotko pokarzesz nam na co Cie stać?
        Dziewczyna bez słowa ruszyła. W szybkim tempie pokonała cały tor. Chłopaki oniemieli z wrażenia, jedyny Mateusz zaczął jej bić brawa. Zatrzymała się w dokładnie tym samym miejscu co stała przedtem.
         - I jak? - Zapytał. Jednak nie uzyskała odpowiedzi. - To jak ścigamy się, czy boicie się przegrać z dziewczyną
        - Eee. Ok. - Otrząsnął się Daniel. - Chłopaki! Halo! Żyjecie?
        - Ja żyję – odpowiedział Matti.
        - To wiem. Bo ty znasz ją od dawien dawna.
        - Aha. Akurat. Ostatnio ją widziałem gdy miałem osiem lat, ona wtedy miała pięć, więc też jestem zdziwiony tym jak ona jeździ – Powiedział.
        - Moment... Ona jest trzy lata młodsza?! To ona ma piętnaście lat?! Jakim cudem?!
        - Normalnie. - wtrąciła się Aria.- Widzisz mówiłam. - Zwróciła się do Mateusza. - Nie powinnam była jechać z tobą.
       - Przesadzasz. - Odezwał się Toffik. - Po prostu po oczach wyglądasz na starszą.
       - Co tu wygadujesz?! Po Oczach?! – Zdziwiła się dziewczyna. - Po prostu myśleliście ze Mateusz się zadaje tylko z osobami w jego wieku lub z osobami około roku starsze czy młodsze – Zrobiło jej się ciepło, więc zdjęła kask.
       - Wow. - Odezwała się reszta chórem
       - Ścigamy się, czy nie?
       - Ja mogę – odpowiedział na pytanie Łukasz.
       - Tylko nie dawaj mi forów, ok?
       - Jasne. - Aria popatrzała na niego krzywo – Obiecuję- Dodał po chwili.
       Zaczęli się ścigać. Na początku Łukasz prowadził, ale ona go pod koniec pierwszego okrążenia wyprzedziła, później on ją wyprzedził i tak przez cały wyścig. Zakończył się jednak zwycięstwem dziewczyny.
       - Dałeś mi wygrać! - oskarżyła konkurenta
       - Nie! Wygrałaś bo lepiej jeździsz.
       - On mówi prawdę – powiedział Kamil.
       - Też tak sądzę- Zgodziła się z nim reszta chłopaków.
       Aria ścigała się ze wszystkimi, wygrała z Markiem, Mateuszem, Kubą i Danielem, a resztą przegrała. Wszyscy się zgodzili, ze ona ma wielki talent i gdyby jeszcze troszkę poćwiczyła to by spokojnie zresztą też by wygrała, nawet Toffik jej zaproponował pomoc. Bardzo jej się podobało te całe towarzystwo. A chłopaki zapomnieli o tym, że różni ich trzy lata.
       Zaczęło się ćmić, a Aria musiała już jechać do domu.
      - To, kiedy znowu? - Spytał Nicolas.
     - Nie wiem. Jak będę miała czas to poinformuję Mateusza, resztę. - Chłopaki wymienili się numerami z Adrianną i każdy pojechał z własną stronę.

5 komentarzy: