Ciśnienie Arii od razu się
podniosło, była bardzo zadziwiana.
- Wypadek? Jak to? - Aria nie
potrafiła w to uwierzyć.
- Tak. Nikt nic nie wie, bo leży
w śpiączce. Tyle tylko wiem od Amadeusza. Sama się zdziwiłam,
nie potrafiłam w to uwierzyć. Pomyślałam, ze pewnie będziesz
chciała o tym wiedzieć.
- Dziękuję, że mi o tym
powiedziałaś. Muszę tam teraz jechać. - Rzekła po czym wstała
- Nie wpuszczą ciebie tam, nie
jesteś z rodziny. - Powiedziała Jessie.
- Nie mogę zostawić go tam. Ja
go kocham. Muszę go zobaczyć. Jak chcesz możesz też jechać.
- Nie. Ja muszę jeszcze kilka
spraw załatwić.
Dziewczyny zeszły na dół i
wyszły na dwór, Jessie poszła do siebie, a Aria do garażu,
wyciągnęła motor, założyła kask na głowę i ruszyła do
szpitala.
Na parkingu zaparkowała obok
motoru od Toffika i ruszyła w stronę wejścia. Przy recepcji stało
kilka osób, ale Aria nie zwróciła szczególnej uwagi na nich.
Poszła korytarzem prosto. „ Musi być na oddziale intensywnej
terapii.” Pomyślała. Szła tak długo prosto aż napotkała się
na Toffika.
- Co ty tutaj robisz? - Zdziwił
się na jej widok.
- Muszę się z nim widzieć. -
Oznajmiła bardzo nerwowo.
- Powodzenia. Jak mnie nie
wpuścili to ciebie też nie. - Widać było po nim, że również
był zdenerwowany
Nagle z sali wyszedł wuj
Mateusza, był bardzo spięty.
- A kim ty jesteś? - Powiedział
na widok nieznanej mu dziewczyny.
-Adrianna. Jestem...
- Jest przyjaciółką Mateusza,
znają się od małego. - Przerwał jej w środku zdania Toffik. - I
też się o niego bardzo martwi.
- No chyba, że tak. Jest z nim
naprawdę źle. - Powiedział wuj. - ja muszę już iść do pracy.
Poinformuję lekarzy, żeby przekazywali wam informacje na temat
stanu zdrowia mojego siostrzeńca.
- Dziękujemy, panu. - Odparł
Amadeusz. - będziemy tutaj przez cały czas.
Wuj sobie poszedł i Aria i
Toffik zostali sami na korytarzu.
- Musze tobie powiedzieć, że
jego wuj nic o tobie nie wie. Mateusz mu nie ufa, więc on nie wie,
że jesteście razem. Rozumiesz? - Powiedział chłopak, gdy
mężczyzna zniknął z ich pola widzenia.
Aria wstała i weszła do sali.
Widziała jak Mateusz leży na łóżku szpitalnym, podpięty był do
różnych sprzętów, które robiły pip, pip i tak cały czas.
Pielęgniarka była odwrócona tyłem do łóżka, więc nie
zauważyła, jak Aria weszła. Dziewczyna bezszelestnie podszedła do
łóżka. Dotknęła jego ręki. Nachyliła się nad nim i szepnęła
mu do ucha:
- Jestem tu kotku, wyjdziesz z
tego. Kocham ciebie. - Pocałowała jego czoło, łza pociekła jej
po policzku
Pielęgniarka zorientowała się,
że ktoś wszedł do sali i zaczęła na nią krzyczeć.
- Co ty tu robisz, nikt nie ma tu
wstępu. Rozumiesz?
- Ale ja chciałam, go tylko
zobaczyć. - Powiedziała niewinnym głosem.
- Słuchaj, jeśli nie jesteś z
rodziny to nie możesz tutaj przebywać. - Powiedziała kobieta już
bardziej spokojniejszym głosem. - Więc proszę ciebie wyjdź.
- Może i nie jestem z jego
rodziny,- Zaczęła tłumaczyć - ale on dla mnie jest jak brat,
którego nigdy nie miałam, nie raz wyciągnął mnie z tarapatów, a
teraz ja chce mu pomóc. .
-Jeśli nie będziesz miała
zgody od niego ojca do wejścia to nie wejdziesz. - Pielęgniarka się
znowu zdenerwowała.
- On nie ma ojca. - Powiedziała
Aria z lekką irytacją w głosie.
- A kto to był?
- Jego wuj. Jest to jego
opiekunem. Mateusz jest sierotą.
- Tego to nie wiedziałam. - W
głosie kobiety słychać było teraz współczucie. - Proszę ciebie
wyjdź. Jak przyjedzie to jego opiekun to postaram się coś
załatwić, ale nie obiecuję.
Aria po tych słowach wyszła na
korytarz i usiadła na krześle obok Amadeusza.
- Nie wierzę, że ciebie nie
zauważyła na początku. - Powiedział Toffik, który właśnie
pisał do Jessie SMSa..
- Szkoda, że nie słyszałeś
jak na mnie naryczała. - Rzekła Aria.
- Wielka szkoda. A co Ci gadała?
- No, że jak nie jestem z
rodziny to nie mogę tam przebywać i że pogada z jego wujem o tym,
żebym mogła tam siedzieć.
W tym momencie podszedł do nich
lekarz, był wysoki, ale chudy, jego oczy były niebieskie, a włosy
blond. Ada i Amadeusz wstali na jego widok.
- To wy jesteście przyjaciółmi
Mateusza? - Spytał.
- Dokładnie.- Odpowiedział
Toffik.
- Jestem jego lekarzem. Nazywam
się Adam Kubacki. - Przedstawił się. Aria na wieść o tym jak się
nazywa zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.
- Pan tutaj jeszcze robi? -
Powiedziała chodź nie chciała tego pytania wypowiadać.
- Tak, już od dwunastu lat. -
Odpowiedział.
- Przepraszam, po prostu się
zdziwiłam, bo kiedy tu trafiłam dziesięć lat temu to pan był
moim lekarzem. - Wytłumaczyła.
- Ty pamiętasz co było 10 lat
temu? - Zdziwił się Toffik.
- Tak, z szczególnie dlaczego
tutaj trafiłam. - Odpowiedziała. - Nadal mam jeszcze koszmary.
- Już wiem. Ty jesteś tą małą
dziewczynką, która trafiła tutaj z powodu licznych poparzeń
spowodowanych pożarem. Tak?
- Dokładnie. - powiedziała.
- Adrianna, tak?
- Tak.
- Ok. Wróćmy do tematu
Mateusza, a więc jego wuj powiedział mi, że mam wam przekazywać
informacje na jego temat. Więc jak już zapewne wiecie nie ma on za
dużo szans. Ta noc będzie dla niego decydująca. Ma połamane dwa
żebra i złamaną rękę, ale jest w słabym stanie, jest nadal
nieprzytomny. Tętno jest porządku, ale martwi mnie jego ciśnienie,
albo jest za niskie, albo za wysokie. Nie ma żadnego krwotoku
wewnętrznego, wstrząsu mózgu też nie. Nie wiadomo kiedy się
obudzi, oddycha sam.
Aria próbowała być twarda, ale
gdy usłyszała głośny piskliwy, jednostajny i ciągły pisk, się
przeraziła, bo ten dźwięk dochodził z sali, w której leżał jej
chłopak. Lekarz szybko tam wbiegł do sala, przez szybę w ścianie
i przez szklane drzwi było widać wszystko. Arie przeraziło to jak
ten lekarz wsadzał do gardła mu jakąś rurkę, i podłączył ją
do jakieś maszyny.
Aria była bliska płaczu.
- Co oni mu robią? - Spytała
Toffika, który gdy tylko zauważył jej załamany głos i łzy w
oczach przytulił ją, sam też potrzebował wsparcia.
- Chyba go intubują. -
Odpowiedział cicho do jej ucha. - Nie jest w stanie samodzielnie
oddychać.
- Nie chcę go stracić. -
Powiedziała już płacząc. - To wszystko moja wina, powinnam mu
była zaproponować przespanie się u mnie, ale nie pomyślałam,
gdyby nie ja by było wszystko z nim w porządku.
- To nie jest twoja wina. Nie
wiedziałaś że tak się stanie. Nie wiemy nawet jak doszło do
wypadku. - Powiedział Amadeusz.
Nagle w korytarzu pojawił się
jakiś mężczyzna, był bardzo zmieszany, miał sine oko, rękę w
gipsie i na prawym luku brwiowym plaster.
- Co z nim? - Powiedział.
Aria podniosła spuchnięte od
płaczu oczy i spojrzała na niego.
- Źle. - Odpowiedziała na
pytania.
- A pan to kto? - Spytał lekarz,
który właśnie wyszedł z sali.
- Ja... ja mu to zrobiłem. -
Powiedział mężczyzna. - Co z nim?
- Nie mogę panu udzielić
wszystkich informacji, obowiązuje mnie tajemnica lekarska. -
Oznajmił doktor Kubacki.
- Wiem o tym, ale może mi pan
powiedzieć tylko czy on przeżyje. - Facet nie chciał się poddać
- Ma bardzo małe szanse. - Rzekł
lekarz. - Niech pan wróci na swoją salę.
- Dobrze. - Powiedział i sobie
poszedł.
- Szanse Mateusza z godziny na
godzinę maleją. - powiedział doktor. - Robimy co w naszej mocy.
Musieliśmy go intubować. Idźcie do domu. Nie będziecie tu
przecież cały czas siedzieć.
Aria weszła do domu, zdjęła
buty.
- Gdzie byłaś ? - Spytał tata,
który właśnie przeglądał gazetę.
- W szpitali. Mateusz miał
wypadek. - Powiedziała spokojnym, lecz załamanym głosem
- Wypadek?
- Tak. Leży nieprzytomny pod
respiratorem. - Rzekła, siadając do stołu. - Lekarz mówi, że ma
bardzo małe szanse na przeżycie.
- Biedny chłopak, tyle w życiu
przeszedł. Popatrz. - położył gazetę na stole i obrócił ją w
stronę Arii oraz wskazał palcem jeden artykuł tym że można kupić
konie. - Pojedziemy tam?
- Ok, możemy jechać,
przynajmniej zapomnę o tym wszystkim co się wydarzyło. Daj mi
piętnaście minut. - Powiedziała i poszła do swojej garderoby.
Ubrała niebieskie rybaczki i
biały top i koniem. Włosy uczesała w dobierany warkocz i zeszła
na dół, gdzie czekał na nią jej ojciec
- Gotowa? - Spytał.
- Tak. - Powiedziała z lekkim
entuzjazmem.
Oni wyszli przez główne drzwi,
zamknęli je na klucz i weszli do samochodu, który stał już na
podjeździe. Pojechali do stadniny.
Wjechali na podwórze, gdzie
stała wielka stajnie naprzeciwko był duży ceglany dom. Tata
wyszedł z samochodu, okrążył go i odtworzył drzwi jego córce,
która od razy wyszła z auta. Obydwaj ruszyli w stronę drzwi domu
Aria nacisnęła dzwonek do drzwi i po chwili otworzyła im jakaś
młoda kobieta, miała mniej więcej dwadzieścia dwa lata, nie była
za wysoka, włosy sięgały jej jedynie do ramion
- Dzień dobry. - Powiedziała
bardzo łagodnym głosem.
- Dzień dobry My w sprawie
ogłoszenia w gazecie. - Powiedział ojciec Arii. - Chcieliśmy
zobaczyć te konie.
- To proszę za mną – Kobieta,
ubrała klapki i poszli w stronę stajni. - Ania! - Zawołała.
- Co! - W budynku rozległ się
jakiś głos.
- Chodź. - Znowu krzyknęła,
nagle zjawiła się dziewczyna, mniej więcej w wieku Arii, była
ubrana w znoszone jeansy i szary podkoszulek.
- Państwo w sprawie Kasztanki i
Aniołka, tak? - Spytała dziewczyna.
- Tak. - Odpowiedział pan
Patrick.
- To chodźcie powiedziała i
szybkim krokiem ruszyła w stronę największego boksu.
Była w nim Klacz i mały źrebak.
Obaj byli niemal tacy sami – biali w brązowe łatki.
- Oni są maści srokatej :
tobiano. - Powiedziała. - podobają się? - Spytała.
- Tak. - Odpowiedział mężczyzna.
- A tobie? - Zapytał Arię.
- Tak, są wspaniałe. -
Powiedziała cicho.
- A pan to? - Wspomniało się
Ani, że nie wie nawet kto jest zainteresowany końmi.
- Nazywam się Patrick Bond, a to
moja córka Aria. - Odpowiedział.
- A ma pan jakieś doświadczenie
z końmi?
- Tak, miałem kiedyś dwa, ale
nie pożyły za długo. Stęskniły się za moją żoną. -
Powiedział.
- Konie tak umieją. Hmm? Bond? -
Ania zaczęła się zastanawiać, skąd zna to nazwisko.
- Aria. Umiesz jeździć? -
Zapytała ją Ania.
- Trochę. - Odpowiedziała
niepewnie.
Wyprowadzili konie na wybieg,
gdzie był jakiś chłopak i ciemnych włosach i brązowych oczach.
Wcześniej Ania włożyła na grzbiet klaczy siodło i zapięła jej
uzda.
Na wybiegu dała Arii kask, a ta
wsiadła na konia. I ruszyła przed siebie Kasztanka słuchała
każdego jej rozkazu i z gracją przejechała cały wybieg dookoła
- Będziesz jeździć na zawody?
- Spytała Anna, gdy Aria się zatrzymała
- Tak. Raczej tak. - powiedziała
całkowicie szczęśliwa, zapomniała o rzeczywistości. O tym co się
stało w ostatnim czasie.
- Kupujemy? - Zapytał pan
Patrick Arię.
- Ależ oczywiście. - krzyknęła
na cały głos.
- Kiedy możemy po nie
przyjechać? - Zapytał tym razem Anię.
- Może być jutro?
- Dobrze.
Ada i jej tata pojechali do
domu, był już zmrok. Wchodząc do domu zdjęli buty i zrobili sobie
jajecznice na kolacje.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
I jak obiecałam dodałam rozdział w niedzielę. Myślałam, że mi się nie uda, ale jednak jest. Mam nadzieję, że się podobał. W następną niedziele raczej nie dodam, bo mam cały tydzień zawalony sprawdzianami i jeszcze dochodzi do tego próbny próbnego egzamin. Rozdział powinien pojawić się pojawić się za dwa tygodnie w niedzielę.
Świety
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńTo mój ulubiony blog
OdpowiedzUsuńChcę więcej, jeszcze więcej :D
OdpowiedzUsuńKiwdy kolejny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńSama do końca nie wiem, kiedy go dodam. Postaram się jutro, ale nie obiecuję. :)
Usuń