niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 4

Adrianna wstała wczesnym rankiem, gdyż szczeniak zaczął drapać drzwi by wyjść. Poszła z nim do ogródka, żeby mógł załatwić swoją potrzebę. Gdy wróciła do domu w kuchni znajdował się Ojciec Arii. Przy śniadaniu zaczęli się zastanawiać nad imieniem do pieska. Brali pod uwagę różne imienia jednak nazwali go Łapa. Będzie na niego mówić Łapka.
Aria miała nieziemską ochotę pójść pobiegać, ale kontuzja jej na to nie pozwalała, ostatecznie poszła do garażu naprawić zepsuty motor taty, Łapka poszedł za nią. Naprawiając maszynę piesek porwał jej pięć razy klucz francuski. Po dwóch godzinach zawołała tatę, żeby sprawdził czy działa prawidłowo i wszystko był działało tak jak miało.
 Dziewczyna teraz nie wiedziała czym się zająć, nie lubiła siedzieć bezczynnie, zawsze musiała się czymś zajmować , inaczej rozrywało ją z nudów. 
 - Może być dzisiaj ugotujesz obiad. - Zaproponował Ojciec – Wszystko co potrzebne znajdziesz w lodówce. 
 Bez wahania zaprała się do roboty. Po dwóch godzinach ugotowała pyszny posiłek . 
 Po skonsumowaniu jedzenia poszła do pokoju i przeczytała jakąś książkę, w tym czasie Łapa położył się obok niej i gryzł stary papeć następnie po jakimś czasie zasnął.
- Jessica do Ciebie przyszła – Poinformował ją tata.
 Aria powoli i ze szczególną ostrożnością zeszła na dół i przywitała koleżankę, która przyszła z Azorem. 
- Może byś wyszła na dwór? - Zaproponowała koleżanka – Możemy być tylko w twoim ogródku. 
 -OK.- Łapa się obudził i szybko zbiegł ze schodów do swojej nowej właścicielki. 
 -Jaki on śliczny! Jak się wabi? - Spytała głaskając psiaka. 
 -Łapa. Ma osiem tygodni. Mam do od wczoraj i tak czytałam tobie w myślach – Zażartowała Aria. Ku jej zdziwieniu Jessie jej uwierzyła i zrobiła dziwną minę, pokazującą: „ Jak to możliwe?”- Żartowałam, wiedziałam tylko o co się zapytasz. - Obie się zaśmiały i poszły do ogródka.
 Łapka na początku miał problem z zaakceptowaniem obecności innego psa i warczał na niego, Azor jednak nie wracał na to szczególnej uwagi. Po dwudziestu minutach szczeniakowi znudziło się warczenie i zaczął się bawić starym papciem. 
 - Jakiej muzyki słuchasz?- Spytała Jessica przerywając chwilę ciszy. 
 - Wszystko co mi wpadnie w uszy oprócz disco-polo. A ty? 
 - Ja słucham głównie One Direction, ale lubię także wszystko oprócz tego co wymieniałaś. 
 - Wiedziałam, że jesteś ich fanką! - Krzyknęła to na cały głos. - A wybierasz się na ich koncert? - Zapytała głaskając szczeniaka. 
 - Niestety nie. Nie stać mnie na bilety. - Powiedziała za smutkiem w głosie. 
 - Może uda się coś załatwić. - Aria nie chciała zdradzać za dużo.
 - Powodzenia. - Oznajmiła z sarkazmem z głosie.- Podobno bilety są już wyprzedane, a oni zapewne już są w Polsce. Nie uda tobie się zdobyć biletów nawet gdybyś miała... hmm... nie nie wiem.. Znała ich osobiście! Nikt już ich nie dostanie!Rozumiesz? 
- Uspokój się. Mogę zdziałać cuda. 
 W tym momencie przed nimi zjawił się Harry Styles. Jessie pisnęła na cały głos. Aria chwyciła ją za nadgarstek, żeby do nie go nie podbiegła i próbowała ją uspokoić.
 - Przepraszam za nią jest fanką. - Zwróciła się do sławnego chłopaka. 
 - Hej. Spokojnie. Nie dało się tego nie zauważyć. - Uśmiechnął się i przytulił Arię i czekał aż przedstawi mu jej koleżankę, i tak też uczyniła. Harry przytulił również Jessie, która nie chciała go puścić.
 - A gdzie zgubiłeś ochroniarzy? - Zaśmiała się Aria. - Bez nich nie powinieneś się ruszać, bo spotkasz jeszcze takie osoby jak ona. Hahahahahahahaha. 
 - Nie mam zamiaru z nimi przez cały czas łazić. Zwracam wtedy na siebie za dużą uwagę. - Wszyscy się zaśmiali. - A tak na serio. To jak byś się czuła gdybym przyszedł z moim wielgaśnym ochroniarzem. Zapewne dziwnie. Co nie? - Aria pokiwała głową.
 - Masz jeszcze wolne bilety na ten koncert za dwa tygodnie?- Spytała Aria. 
 - Właściwie po to tutaj przyszedłem. - Wręczył jej trzy bilety z wejściem za kulisy. - Proszę.- Aria mu podziękowała. - Muszę już lecieć, widzimy się jutro, OK? -Ok. - Pożegnali się i Aria i Jessica zostały same. - I co nie, wierzyłaś we mnie! Jak mogłaś! Tak znam ich osobiście. - Zaczęła jej „czytać w myślach”. - Mieszkałam kiedyś naprzeciwko nich w Londynie. Mają naprawdę super dom. Byłam tam nie raz. Spędziliśmy naprawdę miłe chwile, zaprzyjaźniliśmy się. A Harrego znałam jeszcze zanim powstał ten zespół. Poznaliśmy się nad jeziorem, kiedy mieszkałam w Irlandii. Mieszkałam również we Włoszech, na Chorwacji, w Hiszpanii. Można by było powiedzieć że obleciałam całą kulę ziemską dookoła. Po drodze zwiedziłam Japonię, Nową Zelandię i jeszcze wiele innych Państw. 
 - Łał. To miałaś naprawdę ciekawe życie. - Skomentowała Jessie.
 - Czy ja wiem? Denerwowały mnie ciągłe przeprowadzki, prawie nigdzie nie byłam dłużej nić rok może dwa. Cieszę się, że zostanę tutaj na stałe.
 Do ogródka wszedł Mateusz, w rękach trzymał: swój szkicownik, Jakiś stojak, farby, pędzle oraz duże płótno do malowania. Przywitał się z Aria. 
Jessie musiała iść na obiad, więc poszła i w ogródku została tylko Aria z Mateuszem i mogli spokojnie zrealizować swoje plany. Na początek Aria pooglądała rysunki swojego przyjaciela. Były ona bardzo doskonałe wręcz realistyczne. Na pierwszej stronie narysowana Ada, gdy była mała. Miała długie proste brąz włosy i przytulała swojego misia. Drugi przedstawiał ta samą dziewczynkę tym razem przytulała się do mamy, tak jej się podobał ten rysunek tyle było w nim wspomnieć, że aż Arii łza pociekła po policzku. Mateusz to zauważył i przytulił ją czule, następnie pocałował ją w czoło. W tym momencie ona się uspokoiła, zrozumiała, że ona jest dla niego bardzo ważna. 
 - Już dobrze. Mam do Ciebie jedno małe pytanie. - Nie czekając na pozwolenie mówił dalej- Chciałem Ciebie już o to zapytać przy pierwszym spotkaniu. Zależy mi tylko na prostej odpowiedzi tak czy nie, więc zaczynam. - Wciągnął głośno powietrze- Pójdziesz ze mną na randkę?- Spytał.
 - Tak. - Odpowiedziała nie pewnie – Tak – powtórzyła tym razem pewniej. 
 - To może za tydzień? - zapytał z entuzjazmem.
- Może być. - Uśmiechnęła się do niego pokazując mu rząd zębów.
- To jesteśmy umówieni. - odwzajemnił uśmiech. - To jak...malujemy Ciebie? - Podniósł do góry pędzle, by je zauważyła. Aria pokiwała twierdząco głową. - To będziemy tutaj czy może...
- U mnie w pokoju będzie lepiej. - oznajmiła, wzięła kule do rąk i obydwoje poszli do pokoju Ady.
Usiadła na krawędzi łóżka i bacznie przyglądała się Mateuszowi, który właśnie się stawiał „stojak” na podłogę, a następnie postawił na nim płótno.
- No to zaczynamy. - Oznajmił.
Wymieszał pierwszy kolor i coś namalował. Po godzinie może dwóch obraz był już prawie gotowy. Mateusz wprowadzał lekkie poprawki.
- I gotowe! - Powiedział, widać było, że był dumny ze swojego dzieła.
Dziewczyna wstała i stanęła obok Mateusza. Oniemiała z wrażenia. Przed jej oczami miała piękny obraz, była jeszcze mokry, ale i tak piękny, każdy szczegół był dopasowany. Aria miała wrażenie, że patrzy w lustro.
- Podoba Ci się? - Zapytał Matti i objął Arię w talii i pocałował ją w policzek.
- Jest przepiękny i taki dokładny. Jakbym patrzała w lustro. - Odpowiedziała. - Chcesz się czegoś napić – Mateusz popatrzał na zegarek w telefonie.
- Już jest 16.00. Muszę już iść, umówiłem się z kumplami. Naprawdę Ciebie przepraszam. Wynagrodzę tobie to. Obiecuję. - Wyszli na dwór, pożegnali się i Mateusz sobie poszedł.


Aria wzięła swój pamiętnik, długopis, usiadła na łóżku i zaczęła w nim pisać.
„ Od czterech dni mieszkam w Polsce. Jest świetnie! Znalazłam sobie przyjaciółkę, ma na imię Jessica, często się z nią widuje i tak jak myślałam kocha One Direction. Idę z nią na ich koncert za dwa tygodnie. Skręciłam sobie kostkę i muszę przez jakiś czas chodzić o kulach, ale będzie dobrze. Nie daleko mnie ( dwie ulice dalej ) mieszka mój przyjaciel z dzieciństwa Mateusz! Jak ja się za nim stęskniłam, jeżdżę z nim na motorze, czasem również z jego kumplami. Dużo rzeczy się u niego zmieniło. Został sierotą, jego mama zmarła jakiś czas temu, miał problemy. Z trudem dostał się do szkoły artystycznej. Umie przepięknie rysować ( malować ). Dzisiaj pokazał mi swój szkicownik, na pierwszej stronie byłam ja jako pięciolatka, a na drugiej ja i mama. Chyba przerysował to z zdjęć, dzisiaj również mnie namalował ( pozowałam mu ) efekt wyszedł nieziemski. Chyba się nawet w nim zakochałam, mam wrażenie że on we mnie, nawet zaprosił mnie na randkę. Tata dał mi pieska! Szczeniak jest czarny z białymi łapkami i uszkiem. Jest taki słodki. Jestem pewna, że wyrośnie na dużego psa. Nazwałam go Łapa. Poznałam głuchą dziewczynę o imieniu Ola. Jest ona siostrą najlepszego kumpla Mateusza. Mam nadzieję, że przytrafi się okazja, by ją jeszcze kiedyś zobaczyć. Czyli jednak u mnie się dużo zmieniło.”
Odłożyła pamiętnik na półkę z książkami. Poszła do ogródka, gdzie akurat był jej tata, który patrzał na stajnie do koni.
- O. To ty. - Powiedział i pogłaskał Łapę. - A co byś powiedziała gdybyśmy kupili sobie dwa konie? - Zapytał.
- Sama nie wiem. - odpowiedziała.
- Przecież ostatnio jeździłaś konno, więc podoba Ci się ten pomysł, czy raczej nie? Bez twojej zgody plan nie będzie zrealizowany. - Oznajmił, przytulił córkę.
- Może być. Pomysł jest nawet dobry. - Uśmiechnęła się lekko. - Będę jeździć. Jestem tego pewna.
- Trzeba będzie odremontować stajnie i jechać na targ konny i ty wybierzesz konia dla siebie. - Tata cieszył się, że córce spodobał się ten pomysł – Musimy sprawdzić jeszcze jaki mamy sprzęt, możemy to zrobić teraz. Jutro zaczniemy remontować. Będziemy potrzebować pomocy, bo sami nie damy rady. Może Mateusz by chciał nam pomóc?
- Może. Spytam się go. - powiedziała i poszła do kuchni, żeby zrobić kolacje.
Przez pięć minut się zastanawiała co by tu zjeść, zrobiła Sandwicze, a następnie zawołała ojca na posiłek. Po zjedzeniu włączyli sobie film pod tytułem: Igrzyska Śmierci. Był to jej ulubiony film. Miała wszystkie książki. Nawet miała w pokoju na ścianie plakaty z Peetą i Katniss. Nie raz próbowała sama ich narysować, ale jej się nie podobały własne rysunki, jedynie jej się spodobał rysunek kosogłosa na formacie A3. Powiesiła go na ścianie nad łóżkiem. Na koniec filmu zasnęła, tata wyłączył telewizor i zaniósł Arię do jej pokoju, położył ją delikatnie na łóżku i przykrył ją cieniutką kołderką.
Śniła jej się mama, która jeździła z nią konno w lesie, zboczyli ze ścieżki im oczom ukazał się wielki pożar. Koń na którym jechała mama stanął dęba i kobieta spadła z konia znalazła się jakiś metr od ognia. Aria nie wiedziała co się dzieje. Sen się przerwał gdy mama pobiegła do ognia i już nie wyszła. Ada obudziła się z krzykiem. Resztę nocy nie umiała nawet oka zmrużyć, zawsze widziała jeden widok: Płonąca mama.
Wczesnym rankiem poszła na dół, by nakarmić pieska.
- Nie umiałaś spać? - Powiedział tata dziewczyny z balustrady. - Słyszałem twoje krzyki.
- Nie umiałam spać. - Oznajmiła ziewając. - Miałam koszmarne sny.
- Przemyślałaś ten pomysł z końmi?
- Podoba mi się. - Rzekła po czym wyszła do ogródka.

Nie wiedząc co ma zrobić usiadła na ławce pod wielkim orzechem, miała wielką ochotę wspiąć się na niego, usiąść wysoko nad ziemią izolując się od świata, ale noga jej na to nie pozwalała. „ Za tydzień moja noga powinna wyzdrowieć i wtedy wejdę na to drzewo. Może nawet zbuduję sobie domek na drzewie. - Pomyślała patrząc na liście na gałęziach.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i jest już czwarty rozdział. Tak jak obiecałam w niedziele. 
Pozdrawiam Karolinę P., która przypomniała mi, że dzisiaj jest niedziela. :*
Komentujcie!. 

4 komentarze:

  1. Cudne, następne, czytając zapominam o świecie i jestem tylko i wyłącznie w Twojej książce ! ,3 Kocham ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Twoje opowiadanie, czekam na następne rozdziały, mam nadzieję, że moje pomysły spodobają się Tobie i zostaną zrealizowane. ;* / Twoja przyjaciółka Karolina <3 ;***

    OdpowiedzUsuń