Ta noc była dla Ady bardzo
ciężka, gdy tylko zamykała oczy widziała Mateusza podpiętego do
różnych aparatur. Nie umiała znieść tego widoku, było do za
ciężkie do zniesienia.
Gdy tylko słońce pojawiło się
na niebie Aria, wstała z łóżka, poszła do łazienki, umyła
zęby, włosy spięła w kok i poszła do garderoby, gdzie przebrała
się w szary dres i niebieski T-shirt. Poszła pobiegać. Dobiegła
aż na cmentarz, znajdujący się na końcu lasu. Usiadła na
ławeczce znajdującej się obok grobu jej mamy.
- Cześć mamo. - Powiedziała do
nagrobka. - Nie wiem czy dam rady, Mateusz leży w szpitalu, w
ciężkim stanie. Nie chce go stracić. On jest dla mnie wszystkim,
ja go kocham. - Łzy poleciały jej z oczu, tu na cmentarzu
przynajmniej nikt nie widział jak płacze, no może oprócz
nieboszczyków. Gdy tylko się uspokoiła wstała z ławki.
- Pa mamo. - Powiedziała i
pobiegła truchtem do domu.
W kuchni czekał już jej tata.
- Cześć. - Przywitała się.
- Hej. Gdzie byłaś? - Spytał.
- Byłam na cmentarzu. -
Odpowiedziała. - Na jakąś godzinkę pojadę do szpitala, zobaczyć
czy stan od Mateusza się poprawił.
- Wróć na obiad, po nim
jedziemy po Kasztankę i Aniołka.
- Dobrze tato. - Rzekła po czym
w ciszy zjadła śniadanie, następnie poszła do swojego pokoju.
Wzięła do ręki pamiętnik z półki na książki, z piórnika
wyciągnęła długopis.
„ Koszmar,
koszmar i jeszcze raz koszmar. Mój Mateusz leży w szpitalu, w
ciężkim stanie, a ja nic nie mogę zrobić, by mu pomóc. Tak.
Napisałam „Mój Mateusz” , nie pomyliłam się, od czterech dni
jesteśmy razem,
On
miał wypadek na motorze i niewiadome, czy wyjdzie z tego, ale musi,
musi, bo nie wiem, co ja bez niego zrobię.
Wczoraj
ja i tata, byliśmy kupić konie. Są przepięknie...”
Nagle zadzwonił telefon Arii,
wyświetlił się jakiś nieznajomy numer.
- Halo? - Spytała tego kogoś
kto dzwonił.
- Aria? Tu wujek Mateusza. -
powiedział niski i chrypliwy głos.
- Tak. Czy coś się stało?
Obudził się, czy jest jeszcze gorzej?
- Jest tak jak było. Chciałem
tylko spytać, czy przyjedziesz dzisiaj do szpitala?
- Mam taki zamiar. -
Odpowiedziała, po czym odłożyła zeszyt na miejsce i usiadła na
łóżku.
- To dobrze. Przyda mi się ktoś
do towarzystwa. - Oznajmił. - Siedzę sam albo na korytarzu, lub
przy łóżku. Innymi słowy, jak to często mówi Mateusz nudzi mi
się.
- Będę za jakieś piętnaście
minut. Do zobaczenia. - Rozłączyła się.
Szybko pobiegła do garderoby,
przebrała się w jeansy i bokserkę, po czym wyciągnęła motor, i
pojechała do szpitala. Na korytarzu czekał na nią wuj Mattiego.
- Może byś chciała go
zobaczyć, lekarz mówi, że już jest lepiej. - powiedział, wstając
z krzesła. Otworzył szklane drzwi i Przepuścił Arię, która
usiadła na krzesełku obok łóżka.
- Wygląda tak jak wczoraj. -
Powiedziała cicho do siebie.
Wuj przyniósł sobie drugie
krzesło i usiadł obok dziewczyny, która trzymała rękę
nieprzytomnego chłopaka. Mężczyzna spokładał na nią.
- Aria? - Spytał.
- Tak
- Tak patrzę na Ciebie i widzę
jak na niego patrzysz. Czy ty go...
- Tak. Kocham go. - Przerwała
mu, powiedziała to naprawdę smutnym głosem.
- A czy wy jesteście parą? -
Zadał kolejne pytanie. Aria spojrzała facetowi prosto w oczy. -
Mateusz mi o niczym nie mówi, nie wiem prawie o nim niczego, rzadko
kiedy ze sobą rozmawiamy.
- Jesteśmy razem.
Aria wróciła grzecznie na obiad
do domu. Po posiłku razem z tatą pojechała po konie, do auta
przypięli przyczepę dla koni i ruszyli w drogę. Wjechali na
podwórze, mile przywitała ich Ania.
- O hej. Co ty masz taka ponurą
minę? - Spytała Arię, która naprawdę była bardzo smutna.
- Nie ważne. - Odpowiedziała
krótko.
- Masz minę, jakby ktoś dla
Ciebie bardzo ważny, miał wypadek i leżał w ciężkim stanie w
szpitalu. - Rzekła Ania, Aria popatrzała na nią zdziwiona, nie
wiedziała co na to powiedzieć. Nagle przed nimi zjawił się, nie
wiadomo skąd stary, siwy dziadek Ani.
- Dzień dobry. - Przywitał się,
podając rękę najpierw Arii, a później jej tacie. - Wy po
Kasztankę i Aniołka?
- Tak. - Odpowiedział krótko p.
Patrick.
- To świetnie. Nazywam się
Jakub Nowak. Wczoraj nie mieliśmy się okazji poznać. - Rzekł z
Powagą w głosie.
- A ja nazywam się Patrick Bond,
a to moja córka Adrianna.
- Bond? Jak Aurelia Bond. -
Powiedział staruszek.
- Dziadek tak robi. Zapamiętuje
osoby i ich imiona dzięki temu, ze kojarzy je z sławnymi osobami,
szczególnie, jak te sławne osoby jeżdżą, bądź jeździły
konno. Aurelia Bond, była jedną z lepszych ludzi jeżdżących
konno...
- Wiemy kim była – Powiedziała
Aria sucho, przerywając dziewczynie w środku zdania.
- A co jej jest? - Spytał p.
Jakub
- Nie lubi tematu Aurelii. -
Powiedział.
- Och. - Wymsknęło się Ani. -
Chodź, do Kasztanki i Aniołka. - Zwróciła się do Ady. - Dziadek
i twój tata na pewno sobie pogadają, a my za ten czas przygotujemy
koniki. Dobrze? - Aria w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i
dziewczyny poszły do stajni.
W stajni był jakiś chłopak
mniej więcej w wieku Mateusz, ubrany był w starą, siwą bluzkę i
przedarte jeansy.
- Wyczyściłaś już boksy? -
Spytał się Ani.
- Jeszcze nie, nie mam czasu.
Jakieś wieści ze szpitala? - Spytała.
- Byłem tam, ale lekarze nic nie
chcieli mi powiedzieć. Widziałem tylko Mattiego przypiętego go
respiratora. Nie wiem jak sobie bez niego poradzimy. A kim jest ta
dziołcha? - Wskazał palcem na Adę.
- To jest Adrianna, nowa
właścicielka Kasztanki i Aniołka.
- Hej. Ręki Ci nie podam, chyba
że chcesz mieć swoją brudną. - Powiedział żartobliwie. Ania się
zaśmiała, a Aria lekko podniosła kąciki ust. - Jestem Eryk.
Pracuję tutaj.
- Hej. Dla twojej informacji mów
mi Aria, nie Adrianna. - Powiedziała.
- Aria? Już gdzieś słyszałem
to imię. - Powiedział. - Już wiem, dziewczyna Mattiego się tak
nazywa. To na pewno ty, widziałem twoje zdjęcie na telefonie od
Mateusza. Jestem tego pewien.
- I się nie mylisz. -
Powiedziała bardzo cicho.
- No, no, nieźle. Dużo o tobie
gadał, że jesteś, śliczna, miła, inteligentna i zabawna. I muszę
mu przyznać racje, ile bym dał, żeby być z dziewczyną
wyglądającą tak jak ty. Nie masz przypadkiem bliźniaczki? - Znowu
zażartował.
- Niestety nie. - Odpowiedziała.
- Czyli to co powiedziałam o
twojej minie, to była prawda? Zgadłam. - Odezwała się Ania.
- Tak, zgadłaś, dla waszej
informacji, Mateusz leży w śpiączce, jest w ciężkim stanie, nie
jest w stanie samodzielnie oddychać, więc jest podłączony do
respiratora. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie, ale ja jestem
pozytywnej myśli.
- Masz racje. - rzekł Eryk. -
Trzeba być pozytywnej myśli.
- To idziemy do boksu Kasztanki i
Aniołka. - powiedziała spokojnie Anna i ruszyli do największego
boksu. Klacz na ich widok prychnęła radośnie.
- Czemu tak zareagowałaś, kiedy
zaczęłam mówić o Aurelii? - Nie umiała wytrzymać z ciekawości
i Ania musiała o to zapytać.
- To nie jest takie łatwe do
wyjaśnienia jak Ci się to wydaje. - Odpowiedziała Aria.
- Wszystko jest proste, ale
trzeba spojrzeć, na to z innej strony. Ja umiem złączyć fakty
razem, ale nie kiedy się mylę. Wczoraj po tym jak odjechałaś
szukałam w internecie informacji na temat Aurelii. Dowiedziałam
się, że ona miała córkę o imieniu Adrianna, od razu pomyślałam
o tobie. Imię i nazwisko by się zgadzało.
- Nie mylisz się tak jestem jej
córką. Mało który mnie o to pyta, ludzie wolą wiedzieć cicho i
się nie odzywać, niektóry nawet nie są tak mądrzy, by to
zauważyć.
- Dlaczego nie lubisz tego
tematy?- Aria chwilę się zastanowiła, nie wiedziała jak
odpowiedzieć na pytanie Ani
-Bo nie lubię się otwierać
przed ludźmi. - Opowiedziała po chwili.
- He he. A ja jestem otwartą
księgą zamazaną korektorem. - Odpowiedziała żartobliwie. - Nie
otwierasz się naprawdę przed nikim? Nawet przed Mateuszem?
- On jest jednym z niewielu
wyjątków, on o mnie wie wszystko. Wie kiedy jestem smutna i
dlaczego, kiedy jestem radosna, porozumiewamy się bez słów.
- Długo się znacie?
- Od małego, piętnaście lat.
Jego rodzice przyjaźnili się z moimi, więc często przebywał ze
mną, bawił się. A później się przeprowadziłam i nasze kontakty
się urwały.
- Ania! - Usłyszeli donośny,
chrypliwy głos dziadka dziewczyny. - Konie gotowe?
- Zaraz! - Odpowiedziała równie
głośno. Szybko przygotowała konie i wprowadziła je do przyczepy.
Aria i jej tata weszli do auta.
Ania pobiegła szybko do domu i wróciła z karteczką w ręku.
- Tu masz mój numer, jeśli
będzie coś wiadome to dzwoń. - podała karteczkę Arii przez
otwarte okno.
- Dzięki, będzie dzwonić. Bay
- Pa – Pożegnały się.
Auto zostało odpalone i
pojechali do domu.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Uff... I jest już dziesiąty rozdział. Dodaję go z opróżnieniem, za co przepraszam, nie miałam zbytnio pomysłów na rozdział i do tego jeszcze dochodził brak czasu. Teraz powinno się to zmienić, rozdziały będę dodawać co tydzień, życzę mile spędzonych wakacji. <3 :))Przepraszam, ze rozdział jest taki krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ;**
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.* <3
OdpowiedzUsuńMasz dar do pisania :D ;* / K.P. <3 Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńPostaram się go napisać jak najszybciej. Dodam go od razu po napisaniu. Nie wiem dokładnie kiedy.
UsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym go napisała, ale nie mam czasu na to.
UsuńMinęło już pół roku
OdpowiedzUsuńProszę napisz go szybko albo chociaż dodaj kawałek który już masz
OdpowiedzUsuńA ja wciąż czekam
OdpowiedzUsuń