niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 10

Ta noc była dla Ady bardzo ciężka, gdy tylko zamykała oczy widziała Mateusza podpiętego do różnych aparatur. Nie umiała znieść tego widoku, było do za ciężkie do zniesienia.
Gdy tylko słońce pojawiło się na niebie Aria, wstała z łóżka, poszła do łazienki, umyła zęby, włosy spięła w kok i poszła do garderoby, gdzie przebrała się w szary dres i niebieski T-shirt. Poszła pobiegać. Dobiegła aż na cmentarz, znajdujący się na końcu lasu. Usiadła na ławeczce znajdującej się obok grobu jej mamy.
- Cześć mamo. - Powiedziała do nagrobka. - Nie wiem czy dam rady, Mateusz leży w szpitalu, w ciężkim stanie. Nie chce go stracić. On jest dla mnie wszystkim, ja go kocham. - Łzy poleciały jej z oczu, tu na cmentarzu przynajmniej nikt nie widział jak płacze, no może oprócz nieboszczyków. Gdy tylko się uspokoiła wstała z ławki.
- Pa mamo. - Powiedziała i pobiegła truchtem do domu.
W kuchni czekał już jej tata.
- Cześć. - Przywitała się.
- Hej. Gdzie byłaś? - Spytał.
- Byłam na cmentarzu. - Odpowiedziała. - Na jakąś godzinkę pojadę do szpitala, zobaczyć czy stan od Mateusza się poprawił.
- Wróć na obiad, po nim jedziemy po Kasztankę i Aniołka.
- Dobrze tato. - Rzekła po czym w ciszy zjadła śniadanie, następnie poszła do swojego pokoju. Wzięła do ręki pamiętnik z półki na książki, z piórnika wyciągnęła długopis.

Koszmar, koszmar i jeszcze raz koszmar. Mój Mateusz leży w szpitalu, w ciężkim stanie, a ja nic nie mogę zrobić, by mu pomóc. Tak. Napisałam „Mój Mateusz” , nie pomyliłam się, od czterech dni jesteśmy razem,
On miał wypadek na motorze i niewiadome, czy wyjdzie z tego, ale musi, musi, bo nie wiem, co ja bez niego zrobię.
Wczoraj ja i tata, byliśmy kupić konie. Są przepięknie...”
Nagle zadzwonił telefon Arii, wyświetlił się jakiś nieznajomy numer.
- Halo? - Spytała tego kogoś kto dzwonił.
- Aria? Tu wujek Mateusza. - powiedział niski i chrypliwy głos.
- Tak. Czy coś się stało? Obudził się, czy jest jeszcze gorzej?
- Jest tak jak było. Chciałem tylko spytać, czy przyjedziesz dzisiaj do szpitala?
- Mam taki zamiar. - Odpowiedziała, po czym odłożyła zeszyt na miejsce i usiadła na łóżku.
- To dobrze. Przyda mi się ktoś do towarzystwa. - Oznajmił. - Siedzę sam albo na korytarzu, lub przy łóżku. Innymi słowy, jak to często mówi Mateusz nudzi mi się.
- Będę za jakieś piętnaście minut. Do zobaczenia. - Rozłączyła się.
Szybko pobiegła do garderoby, przebrała się w jeansy i bokserkę, po czym wyciągnęła motor, i pojechała do szpitala. Na korytarzu czekał na nią wuj Mattiego.
- Może byś chciała go zobaczyć, lekarz mówi, że już jest lepiej. - powiedział, wstając z krzesła. Otworzył szklane drzwi i Przepuścił Arię, która usiadła na krzesełku obok łóżka.
- Wygląda tak jak wczoraj. - Powiedziała cicho do siebie.
Wuj przyniósł sobie drugie krzesło i usiadł obok dziewczyny, która trzymała rękę nieprzytomnego chłopaka. Mężczyzna spokładał na nią.
- Aria? - Spytał.
- Tak
- Tak patrzę na Ciebie i widzę jak na niego patrzysz. Czy ty go...
- Tak. Kocham go. - Przerwała mu, powiedziała to naprawdę smutnym głosem.
- A czy wy jesteście parą? - Zadał kolejne pytanie. Aria spojrzała facetowi prosto w oczy. - Mateusz mi o niczym nie mówi, nie wiem prawie o nim niczego, rzadko kiedy ze sobą rozmawiamy.
- Jesteśmy razem.


Aria wróciła grzecznie na obiad do domu. Po posiłku razem z tatą pojechała po konie, do auta przypięli przyczepę dla koni i ruszyli w drogę. Wjechali na podwórze, mile przywitała ich Ania.
- O hej. Co ty masz taka ponurą minę? - Spytała Arię, która naprawdę była bardzo smutna.
- Nie ważne. - Odpowiedziała krótko.
- Masz minę, jakby ktoś dla Ciebie bardzo ważny, miał wypadek i leżał w ciężkim stanie w szpitalu. - Rzekła Ania, Aria popatrzała na nią zdziwiona, nie wiedziała co na to powiedzieć. Nagle przed nimi zjawił się, nie wiadomo skąd stary, siwy dziadek Ani.
- Dzień dobry. - Przywitał się, podając rękę najpierw Arii, a później jej tacie. - Wy po Kasztankę i Aniołka?
- Tak. - Odpowiedział krótko p. Patrick.
- To świetnie. Nazywam się Jakub Nowak. Wczoraj nie mieliśmy się okazji poznać. - Rzekł z Powagą w głosie.
- A ja nazywam się Patrick Bond, a to moja córka Adrianna.
- Bond? Jak Aurelia Bond. - Powiedział staruszek.
- Dziadek tak robi. Zapamiętuje osoby i ich imiona dzięki temu, ze kojarzy je z sławnymi osobami, szczególnie, jak te sławne osoby jeżdżą, bądź jeździły konno. Aurelia Bond, była jedną z lepszych ludzi jeżdżących konno...
- Wiemy kim była – Powiedziała Aria sucho, przerywając dziewczynie w środku zdania.
- A co jej jest? - Spytał p. Jakub
- Nie lubi tematu Aurelii. - Powiedział.
- Och. - Wymsknęło się Ani. - Chodź, do Kasztanki i Aniołka. - Zwróciła się do Ady. - Dziadek i twój tata na pewno sobie pogadają, a my za ten czas przygotujemy koniki. Dobrze? - Aria w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i dziewczyny poszły do stajni.
W stajni był jakiś chłopak mniej więcej w wieku Mateusz, ubrany był w starą, siwą bluzkę i przedarte jeansy.
- Wyczyściłaś już boksy? - Spytał się Ani.
- Jeszcze nie, nie mam czasu. Jakieś wieści ze szpitala? - Spytała.
- Byłem tam, ale lekarze nic nie chcieli mi powiedzieć. Widziałem tylko Mattiego przypiętego go respiratora. Nie wiem jak sobie bez niego poradzimy. A kim jest ta dziołcha? - Wskazał palcem na Adę.
- To jest Adrianna, nowa właścicielka Kasztanki i Aniołka.
- Hej. Ręki Ci nie podam, chyba że chcesz mieć swoją brudną. - Powiedział żartobliwie. Ania się zaśmiała, a Aria lekko podniosła kąciki ust. - Jestem Eryk. Pracuję tutaj.
- Hej. Dla twojej informacji mów mi Aria, nie Adrianna. - Powiedziała.
- Aria? Już gdzieś słyszałem to imię. - Powiedział. - Już wiem, dziewczyna Mattiego się tak nazywa. To na pewno ty, widziałem twoje zdjęcie na telefonie od Mateusza. Jestem tego pewien.
- I się nie mylisz. - Powiedziała bardzo cicho.
- No, no, nieźle. Dużo o tobie gadał, że jesteś, śliczna, miła, inteligentna i zabawna. I muszę mu przyznać racje, ile bym dał, żeby być z dziewczyną wyglądającą tak jak ty. Nie masz przypadkiem bliźniaczki? - Znowu zażartował.
- Niestety nie. - Odpowiedziała.
- Czyli to co powiedziałam o twojej minie, to była prawda? Zgadłam. - Odezwała się Ania.
- Tak, zgadłaś, dla waszej informacji, Mateusz leży w śpiączce, jest w ciężkim stanie, nie jest w stanie samodzielnie oddychać, więc jest podłączony do respiratora. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie, ale ja jestem pozytywnej myśli.
- Masz racje. - rzekł Eryk. - Trzeba być pozytywnej myśli.
- To idziemy do boksu Kasztanki i Aniołka. - powiedziała spokojnie Anna i ruszyli do największego boksu. Klacz na ich widok prychnęła radośnie.
- Czemu tak zareagowałaś, kiedy zaczęłam mówić o Aurelii? - Nie umiała wytrzymać z ciekawości i Ania musiała o to zapytać.
- To nie jest takie łatwe do wyjaśnienia jak Ci się to wydaje. - Odpowiedziała Aria.
- Wszystko jest proste, ale trzeba spojrzeć, na to z innej strony. Ja umiem złączyć fakty razem, ale nie kiedy się mylę. Wczoraj po tym jak odjechałaś szukałam w internecie informacji na temat Aurelii. Dowiedziałam się, że ona miała córkę o imieniu Adrianna, od razu pomyślałam o tobie. Imię i nazwisko by się zgadzało.
- Nie mylisz się tak jestem jej córką. Mało który mnie o to pyta, ludzie wolą wiedzieć cicho i się nie odzywać, niektóry nawet nie są tak mądrzy, by to zauważyć.
- Dlaczego nie lubisz tego tematy?- Aria chwilę się zastanowiła, nie wiedziała jak odpowiedzieć na pytanie Ani
-Bo nie lubię się otwierać przed ludźmi. - Opowiedziała po chwili.
- He he. A ja jestem otwartą księgą zamazaną korektorem. - Odpowiedziała żartobliwie. - Nie otwierasz się naprawdę przed nikim? Nawet przed Mateuszem?
- On jest jednym z niewielu wyjątków, on o mnie wie wszystko. Wie kiedy jestem smutna i dlaczego, kiedy jestem radosna, porozumiewamy się bez słów.
- Długo się znacie?
- Od małego, piętnaście lat. Jego rodzice przyjaźnili się z moimi, więc często przebywał ze mną, bawił się. A później się przeprowadziłam i nasze kontakty się urwały.
- Ania! - Usłyszeli donośny, chrypliwy głos dziadka dziewczyny. - Konie gotowe?
- Zaraz! - Odpowiedziała równie głośno. Szybko przygotowała konie i wprowadziła je do przyczepy.
Aria i jej tata weszli do auta. Ania pobiegła szybko do domu i wróciła z karteczką w ręku.
- Tu masz mój numer, jeśli będzie coś wiadome to dzwoń. - podała karteczkę Arii przez otwarte okno.
- Dzięki, będzie dzwonić. Bay
- Pa – Pożegnały się.

Auto zostało odpalone i pojechali do domu.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
 Uff... I jest już dziesiąty rozdział.  Dodaję go z opróżnieniem, za co przepraszam, nie miałam zbytnio pomysłów na rozdział i do tego jeszcze dochodził brak czasu. Teraz powinno się to zmienić, rozdziały będę dodawać co tydzień, życzę mile spędzonych wakacji. <3 :))
Przepraszam, ze rozdział jest taki krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ;**

11 komentarzy:

  1. Czekam na następny *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz dar do pisania :D ;* / K.P. <3 Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się go napisać jak najszybciej. Dodam go od razu po napisaniu. Nie wiem dokładnie kiedy.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Z chęcią bym go napisała, ale nie mam czasu na to.

      Usuń
  5. Minęło już pół roku

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę napisz go szybko albo chociaż dodaj kawałek który już masz

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja wciąż czekam

    OdpowiedzUsuń